środa, 1 lipca 2015

Rozdział 15



-Naleśnik z serkiem czy dżemem?- pyta mama z kuchni, w której pięknie pachnie.
-Z dżemem, poproszę.
-Okej, robi się.
-Za chwilę wracam, muszę coś sprawdzić.
Dokładniej, muszę iść do mojego pokoju, bo słyszę dziwne dźwięki. Wchodzę do pokoju i widzę moją siostrę, Jenny szperającą w moich szufladach z jakimiś papierami.
-Co ty tu robisz? To przecież mój pokój.
-Yyyym... tak, no tak. Przepraszam, już idę- odpowiada zakłopotana.
-Czego tu szukałaś?
-Nie, niczego.
Zaskoczona przepuszczam ją do wyjścia nie oporując.

                                                               
                                                                              ***

Czas najwyższy zarabiać na swoją przyszłość. Postanawiam poszperać trochę w internecie na temat jakiejś oferty, zobaczmy, co tu mamy.
-Sprzątaczka, opieka nad dziećmi 13 zł/h. Nie, dziękuję.
-Pracownica w fast foodzie 10zł/h.
-Pracownica biura, stanowisko: asystenka 12 zł/h.
-Nauczycielka plastyki 15/h z możliwością awansu. Tak, to będzie dobre na początek. Zadzwonię tam i umówię się na spotkanie.


                                                                              ***

-Szkoła podstawowa numer 21, w czym mogę pomóc?- Odzywa się głos kobiety w średnim wieku.
-Dzień dobry, mówi Vicktoria Shuffle. Dzwonię w sprawie pracy, czy oferta jest nadal aktualna?- pytam najoficjalniej jak tylko potrafię.
-Oh, tak, jest.Jeśli chodzi o rozmowę kwalifikacyjną mogę umówić panią na 27 sierpnia, czy ta data pani pasuje?
-Tak, z pewnością.- będę musiała się porządnie przygotować, to w końcu za 5 dni razem z tym, oczywiście.
-W takim razie do zobaczenia.- Odzywa się ciepło sekretarka i rozłącza się pierwsza.
Kiedy powiedziałam mojej mamie o zaplanowanym spotkaniu niewiarygodnie się ucieszyła. Wydaje mi się, że przejmuje się tym bardziej ode mnie.
-No proszę, moja córka już niedługo wyniesie się z domu i co ja teraz pocznę- powiedziała wzruszona.
-Mamo, nie przesadzaj, to nie stanie się tak szybko.
-Najbardziej przygnębiające jest to, że jesteś już taka duża- kontynuuje, jakby mnie nie słyszała.
-Okej, mów co chcesz, ale ja wiem swoje- mówię drocząc się, w międzyczasie idąc w stronę swojego pokoju.
Widzę uśmiech mojej mamy kiedy skręcam za rogiem. Może ona ma rację? Może rzeczywiście niedługo będę na tyle samodzielna, że opuszczę ją i siostrę i znajdę własne, małe mieszkanie, po kilku latach wyjdę za mąż i będę miała dzieci? Może za kilkanaście lat będę przeżywać to samo co moja mama?

Rozdział 14



Dzwoni do mnie telefon. Nie wiadomo skąd, domyślam się kto to. Oczywiście mam rację, to Harry.
-Halo?- pytam znużonym od snu głosem.
-Vicki?- ma dziwny, roztrzęsiony głos.
Momentalnie reaguję.
-Co się dzieje?
- Clar... ona... ona....
-Co ona?- Jestem coraz bardziej zaniepokojona.
-Nie żyje.- Teraz jest suchy.
Na moment zamieram. To nie może być prawda, to, co powiedział. Mam tylko nadzieję, że zmyśla by się ze mną spotkać.
-Chyba sobie kpisz. Jestem pewna, że żyje i zaraz odbierze ode mnie telefon i powie, że wszystko jest ok.
-Nie, naprawdę- Jego głos drży.
Mimo tego rozłączam się. Najszybciej jak potrafię wybieram numer Clarissy, oczywiście ze stresu pomyliłam się, bo jednak w głębi duszy czułam, że coś jest nie tak i zadzwoniłam na inny numer.
-Halo?- słyszę rozpłakany głos dorosłej kobiety.
To mama Clar.
-Dzień dobry, Pani Smith. Chciałabym koniecznie porozmawiać z Clarissą.
-Słucham? Dziecko, to ty nic nie wiesz?- Jej głos jest wyraźnie zmęczony i smuty.- Clarissa popełniła dzisiaj samobójstwo, w liście pożegnalnym napisała tylko, że to przez jakiegoś chłopaka, podobno ty wiesz jakiego. Możesz zdradzić mi jego nazwisko?- po tych słowach od razu zrobiłam się nie smuta, ale zła.
-Harry Styles, proszę pani.- mówiąc to, rozłączam się.
Już miałam dzwonić do Harry'ego, lecz nagle pojawiło się połączenie od Amy. Ignoruję ją i nie odbieram. Muszę jak najszybciej porozmawiać z Harrym.
I wtedy się budzę. Jestem cała spocona, a oddech mam przyśpieszony.
,,To był tylko sen'' uspokajam się. Czuję jednak nadal, że był bardzo rzeczywisty. Nie. To się nie zdarzy. Clar jest silna. Nie podda się.
Chyba.
Bardzo szybko wybieram numer Clarissy.
-Halo?- odbiera po jednym sygnale, a ja czuję ogromną ulgę.
-Clar, czy wszystko w porządku?
-Tak, czemu pytasz, coś nie tak? Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć?
-Nie- Z ulgą przyznaję sobie w myśli, że to na 100% był sen.
-Uhm. ok. No to... cześć.
-Nie, Clar?
-Tak?
-Czy... spotkamy się dzisiaj?
-Ok, jasne. o 15.00 pod moim domem?
-Dobra.

                                                                               ***

Nadchodzi godzina spotkania. Jadę już pod jej dom. Widzę, jak wychodzi z mieszkania.
-Cześć, czemu byłaś taka zdenerwowana? Coś się stało?

Clarissa's POV

-Miałam okropny sen- przyznaje. Szczerze zdziwiło mnie to. Ona zwykle miewa sny o kucykach pony czy czymś takim.
-Ty? Okropny sen? Co, umarł jakiś kucyk?- żartuję, a ona obrzuca mnie poważnym spojrzeniem.
-Proszę, nie wygłupiaj się, to mi tylko utrudni sprawę.
-Jaką sprawę?- poważnieję.
-W moim śnie chodziło o... Twoją śmierć.
Czuję, że oczy wyskakują mi z orbit. Że co?
-Słucham? Niby czemu miałabym umrzeć?
-W liście pożegnalnym napisałaś, że to przez Harry'ego. To nie był zwykły sen. Wydawał się tak realny...- mówi skręcając w lewo.
-Chyba żartujesz. Już dawno się nim nie przejmuję- kłamię.
-Obiecujesz mi, że nie popełnisz przez niego samobójstwa?
-Obiecuję.

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 13


Zwalniam. Udaję, że nie wiem, że za mną idzie.
-Czego chcesz?- pytam po chwili z pogardą w głosie i patrzę przed siebie.
-Co cię dzisiaj napadło? Rozumiem, że...-zaczyna.
-Chodzi mi o to, że najpierw obiecujesz coś Clar, a później nie dotrzymujesz słowa!- wybucham. -Nic nie usprawiedliwi cię przed nie dotrzymaniem obietnicy- tym razem mówię ciszej, lecz nadal ze złością.
-Hej, co tu się dzieje?- pyta Clarissa.- Dlaczego na niego krzyczysz?- patrzy na mnie.
Jej wzrok mówi sam za siebie. Nawet nie chcę wiedzieć co sobie teraz o mnie myśli. Pewnie to, że jestem jakaś pomylona, ale przecież jeszcze przed chwilą sama mówiła, że postara się o nim zapomnieć. Zapewne jej tego nie ułatwiam.
-Harry, ja myślałam, że się zmieniłeś- mówi ze łzami w oczach.
-To nie tak, Clar- tłumaczy się.- ja ci wszystko wyjaśnię.
-Daj mi spokój- pojedyncza łza spływa po jej policzku, kiedy odwraca się, by odejść.
Harry reaguje szybko i łapie ją za rękę, odwraca twarzą do siebie i całuje.
-To naprawdę nie tak.
-Więc jak?- poddaje się. Stoję jak wryta, bo nie wiem co mam robić. Najlepiej będzie-tak mi się przynajmniej wydaje- jeśli teraz z tąd pójdę.
Kiedy po cichu odchodzę zauważa mnie Clarissa.
-Hej! Vicki! A z resztą, pogadamy później. Zadzwonię do ciebie, okej?
Potakuję i prędko się od nich oddalam.

                                                                      ***

Reszta lekcji minęła bardzo szybko. Teraz, kiedy mam czas wolny postanawiam udać się do parku.
Jak dawno mnie tu nie było. Wszystkie drzewa, trawa i krzewy wydają się jakby bardzo urosły. Jedyna rzecz, która się nie zmieniła to pijacy i wandale. Ich akurat się nie boję, jeszcze nigdy mnie nie zaczepili.
Siadam na ławce i rozkoszuję się śpiewem ptaków i ciepłem bijącym od słońca. Nie zauważam, kiedy obok mnie staje dwójka nastolatków.
-Hej, piękna!- krzyczy jeden z nich podchodząc do mnie bliżej, gdy ja budzę się z transu.
-Czego chcesz?- pytam. W środku jestem przerażona, ale próbuję być twarda.
-Masz kasę?- wtrąca się drugi.
-Ani grosza- klepię się po kieszeniach na znak, że mówię prawdę.
-Ale telefon masz, prawda?- chłopak o brązowych włosach szarpie mnie za rękę, żebym wstała -Szacunku trochę, ślicznotko.
-Nie mam- kłamię, jednak na darmo, bo za chwilę moja komórka zaczyna dzwonić..
-Patrz, jaka sprytna- brunet uśmiecha się do blondyna z niebieskimi oczami.

Zayn's POV

Wracając ze szkoły postanowiłem iść przez park. Czuję, że coś mnie tam ciągnie. Jeszcze nie wiem co, ale myślę, że się przekonam. Nagle zauważam, że dwójka jakichś typów zaczepia Vicktorię. Nie będę po prostu stał i patrzył. Biegnąc w ich stronę zrzucam plecak z ramion i zauważam, że jeden-jeśli dobrze widzę- blondyn łapie ją za nadgarstek i próbuje ją gdzieś zaciągnąć.
-Hej! zostaw ją!- krzyczę w jego stronę chwytając go za tył skórzanej kurtki.
-Czego tu szukasz, gówniarzu?- odzywa się.
-Ja niczego, ale ty chyba guza, prawda?- drę się.
Puszcza Vicki, a ona upada na ziemię, lecz szybko się podnosi. Jego kolega-brunet- stoi i widzę, że się mnie boi.
-Uciekaj!- krzyczę. Zbiera swoją torbę i biegnie w stronę przystanku autobusowego.
Widzę, jak blondyn przymierza się do uderzenia, jednak robię unik, a kiedy stoję z nim z powrotem twarzą w twarz uderzam go w szczękę. Upada na trawę i trzyma się w miejscu zadanego ciosu.
-Starczy ci?- pytam sarkastycznie.
Cwaniaczek brunet już zdążył uciec, kiedy blondyn się podnosi.
Myślę, że lekcja się udała. Odwracam się i odchodzę, ale czuję na sobie jego zdumione spojrzenie. Wyciągam komórkę i wybieram numer Vicktorii.

Vicktoria's POV

Siedzę w autobusie, kiedy słyszę jak dzwoni mój nowy telefon. Sięgam do kieszeni. To Zayn.
-Zayn?- mówię do słuchawki.
-Wszystko w pożądku?- pyta zatroskanym głosem.
-Tak, wielkie dzięki. Nie wiem, co by się stało gdyby nie ty.
-I lepiej o tym nie myśleć.
-Masz rację. Jeszcze raz bardzo ci dziękuję.
-Serio nie ma za co.
-A właśnie, że jest!
-Dobra, dobra nie kłóćmy się już- w swojej głowie tworzy mi się obrazek uśmiechającego się Zayna wypowiadającego te słowa- Przepraszam, muszę już kończyć.
-Oh, okej.
Rozłączamy się, a ja zaczynam wymyślać różne scenariusze, które mogłyby mieć miejsce, gdyby nie Zayn.

sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 12



 W pudełku znajduje się nowy telefon. Nie zwykły, ponieważ na obudowie widniało zdjęcie mojej rodziny z czasów, kiedy byłam jeszcze malutka. Mój ojciec trzyma mnie na rękach, a moja siostra Jenny miała w uścisku dłoń mojej mamy, która wyglądała bardzo młodo. Wzruszyłam się, więc mocno przytuliłam mamę. Nagle bardzo zatęskniłam za tatą. Zmarł dwa lata temu w zamachu terrorystycznym.
-Muszę iść, bo spóźnię się na autobus- mówię z żalem.
-Miłego dnia- krzyczy, gdy jestem już na progu.

                                                                             ***

-Cześć- wita się Harry, kiedy wchodzę do budynku.- wszystkiego najlepszego.
-Dzięki- zmuszam się do uśmiechu.
Przecież tak szybko nie zapomnę o wczorajszych zdarzeniach.
-Masz jakieś plany na dziś?
-Tak- kłamię, kiedy przechodzi obok nas Lou.
-Oh, a już chciałem cię zaprosić na kręgle- wtrąca się posmutniały chłopak.
-Przepraszam...
-To ja już pójdę- odzywa się nagle sucho Harry zostawiając nas samych.
-Taa ja też- mówi Lou- aha, no i wszystkiego najlepszego- uśmiecha się.
-Nie, poczekaj- reaguję od razu i kiedy się odwraca łapię go za nadgarstek.
-Coś się stało?
-Bo chodzi o to, że nic nie planuję na ten wieczór- przyznaję się.
-Jak to?- pyta zdziwiony.- Przecież przed chwilą słyszałem, jak...
-Kłamałam- przerywam mu.- nie za bardzo chcę spędzać z nim czas- tłumaczę.
-Czemu?
-Nawet nie pytaj- nie mam ochoty na zbędne pytania na ten temat.
-Yhm... okej... to może... wybierzesz się ze mną na kręgle?- uśmiech pojawia się na jego idealnej twarzy.
Nie mogę nic poradzić na to, że się rumienię.
-Okej, nie ma  problemu. O której?- jak mogę mu odmówić?
-Piąta?
-Jasne, to do zobaczenia.
Kiedy idę do klasy spotykam Clarissę.
-Cześć!- praktycznie krzyczy.- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kochana!- mówi przytulając mnie.
-Hej, dzięki- odpowiadam znacznie ciszej od niej.
Wzrokiem szukam Harry'ego, ale nigdzie go nie ma.
-Wiesz... Harry zaprosił mnie dziś na randkę- wyznaję.
-Co?- jej oczy momentalnie posmutniały.- Przecież obiecywał...
-Jeśli o to chodzi, nie zgodziłam się- zapewniam ją, chociaż wyczuwam, że nie w tym rzecz.
-Nie, nie o to.
-To o co? Co obiecywał?
-Odbudowanie naszej relacji.
Te słowa uderzyły mnie. Harry jak zwykle zawalił.
-Nie, żeby coś, ale ja na twoim miejscu bym mu nie ufała.
-Ale ja go kocham. Nie potrafię być obojętna.
-Tylko, że musisz!
-No dobra. Spróbuję- niechętnie przytakuje.
-Mam nadzieję- zdobywam się na uśmiech.
Siadamy w ławkach i czekamy na nauczyciela. Nagle uderza mnie zawinięta w kulkę kartka papieru. Odwracam się, by zobaczyć od kogo pochodzi ten liścik, jednak wszyscy zachowują się naturalnie. Ciekawa zawartości rozwijam  ją. Jest od Liama, poznaję po piśmie.

                                                                Droga Vicki

Nie zdążyłem złożyć Ci życzeń na korytarzu, postanowiłem więc zrobić to tu i teraz, na kartce. 
  Chcę Ci życzyć szczęścia, dużo, dużo miłości i żebyś zawsze się uśmiechała, bo pięknie Ci z szerokim, szczerym uśmiechem na twarzy.
 Nie wiem co jeszcze napisać, jestem kiepski w składaniu życzeń, ale WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!

Liam

Patrzę w stronę mojego przyjaciela ze wzruszeniem. Te słowa- niby zwyczajne- teraz wydają się tak bardzo wyjątkowe i piękne. Uśmiecha się, po czym kieruje swoją uwagę do Zayna, by mu coś powiedzieć.
Ta lekcja straszliwie mi się dłuży. Jest niemiłosiernie nudna. Kiedy wreszcie słyszę dzwonek odczuwam falę ulgi, gdyż nauczyciel miał już wybierać osobę do odpowiedzi.
Szukam Liama, a kiedy go widzę od razu do niego podbiegam.
-Dziękuję ci! To było piękne. Normalne, ale piękne.
-Nie wiedziałem, że aż tak ci się spodoba- jest bardzo zaskoczony. Z resztą, nie dziwię mu się, to przecież zwykłe życzenia, ale coś się jednak za nimi kryje. Nie wiem co, ale...
Bez namysłu przytulam go. Widzi to Harry. Żegnam się z Liamem i odchodzę, a gdy widzę, że Harry podąża za mną przyśpieszam kroku. Jestem zbyt wolna, by mu uciec.

Notka od pisarki: Strasznie was przepraszam, 
że nie pisałam rozdziałów przez 2 ostatnie 
weekendy, ale mam ferie i nie miałam 
dostępu do internetu, oraz czasu, bo 
wyjechałam...
Aha! Blog ma stronę na facebooku, na
której będę informować o nowych rozdziałach :)
Link (kliknij)  tutaj

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 11


Clarissa's POV

-Harry... bardzo chciałbym ci powiedzieć, że nie mogę bez ciebie żyć- udaje mi się wykrztusić -Naprawdę. Ale nie po tym wszystkim. Nie po tym, jak pocałowałeś ją- kończąc pokazuję dłonią na zbliżającą się dziewczynę.
-Skarbie, to nie tak. Umówiłem się z nią, bo była do ciebie bardzo, ale to bardzo podobna.- skarbie brzmi w jego ustach tak pięknie.
-To dlaczego ze mną...
-To dlaczego ze mną co?- przerywa mi nieznajoma, która całowała się z Harrym przytulając się do niego.
-Nie ważne. Pa, Harry. Bawcie się dobrze- odpowiadam szorstko.
Harry odprowadza mnie wzrokiem do wejścia do kina, gdy ja zaczynam biec do dziewczyn z płaczem.

Vicktoria's POV

Kiedy podchodzę do przyjaciółek, zauważam, że nie ma jednej z nich.
-Ej, gdzie jest Clar?- pytam zaniepokojona.
Nie zdążyły mi nawet odpowiedzieć, choć Amy już otworzyła usta, by to zrobić, bo wszystkie zobaczyłyśmy pędzącą ze łzami w oczach i czerwonymi policzkami Clar.
-Clarissa! Co się stało?- krzyczę ruszając szybkim krokiem w jej stronę.
-Później ci powiem. Proszę, możemy już jechać?- jest zrozpaczona.Podejrzewam, że chodzi tu o Harry'ego. Pewnie miział się gdzieś znowu z tamtą... eh.

Harry's POV

Kiedy ona płacząc odbiegła do budynku czułem się niesamowicie podle. Pewnie chciała zapytać, czemu z nią zerwałem. To tylko dlatego, że chwilowo bardziej podobała mi się Vicki, ale teraz sam nie wiem. Obie są bardzo urocze. Molly... umawiamy się, bo ona tak bardzo przypomina mi Clar, ale ostatnio robi się... coraz bardziej zdzirowata.
-Nie mów mi, że rozmyślasz o tej całej Clar- mówi drwiącym głosem, kończąc dziwnym akcentem.
-Tak, myślę o niej. Jakiś problem?
-Przecież ona jest taka nudna... porównaj sobie jej wygląd, a... jej- dokańcza z pogardą, wskazując na swoją wyjątkowo krótką miniówkę.
Gdy zatrzymujemy się na podjeździe pod moim domem, gramoli się na mnie, siada okrakiem i zaczyna gorąco mnie całować, poruszając przy tym zmysłowo biodrami. Co ona usiłuje zrobić?
-Przestań- odpycham ją.- nie mam dziś nastroju.
-Oh, widać, że znów trzeba cię zachęcić- mówi ciągnąc mnie w kierunku domu.

Vicktoria's POV

Clarissa przyszła do mnie, a dziewczyny pojechały do siebie.
-Możesz mi już spokojnie powiedzieć o co chodzi.
-Vicki, pamiętasz ten mój koszmar, kiedy u ciebie spałam?- pyta.
-Tak, jasne- chyba wiem do czego zmierza.
-A więc... on się ziścił.
-O nie... Tak mi przykro- Harry ty idioto.
Po uspokojeniu się, Clarissa pojechała do domu, a ja zostałam sama ze swoimi myślami. Co, jeśli Harry mówił, że mnie kocha, kiedy był już wtedy z tamtą dziewczyną? Przecież on jeszcze był wtedy z Clar. Chyba... Dlaczego on to zrobił? Nie mogę uwierzyć, że jest do tego zdolny. Namieszał w głowie nie tylko Clarissie, ale też mi.
Ubieram się w piżamę i zasypiam.

Clarissa's POV

Krótko po powrocie do domu dostaję sms. Od Harry'ego, myślę, kiedy odczytuję wiadomość: Clar, błagam wybacz mi. Spróbuję wszystko odbudować, tylko mi wybacz. Wzruszające słowa, ale wiem, że nie mogę tak szybko ulec. Za chwilę otrzymuję kolejny: Clar, proszę. Z drugiej strony, wiem, że prędzej czy później mu odpuszczę, więc czemu nie teraz. Okej, niech Ci będzie. Ale to tylko dlatego, że strasznie Cię kocham. Wysyłam i idę spać.

                                                                          ***

Gdy się budzę mam dwie wiadomości: Czy to znaczy, że do mnie wrócisz? , a następna, wysłana trochę później dobranoc, księżniczko. Słodkie. Odpisuję Nie, nie wrócę do ciebie, ale przynajmniej będę się do Ciebie normalnie odzywać :). Idę wziąć prysznic i zjeść śniadanie. Po posiłku otrzymuję odpowiedź: I tak będę się starał, bo dla Ciebie warto. A co z nieznajomą? A co z tamtą dziewczyną? No wiesz... wysyłam.

Harry's POV

No właśnie, Molly. Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłem. Uległem jej. Nigdy więcej się z nią nie prześpię. Nie dopuszczę do tego. Teraz to Clarissa jest najważniejsza. Muszę odzyskać jej zaufanie. Kończę z nią odpisuję.

Vicktoria's POV

Po wczorajszych zdarzeniach zaczynam się zastanawiać czemu moje życie jest takie zakręcone? Dziś pierwszy dzień szkoły po przerwie i jednocześnie moje urodziny. Jaki udany prezent. Kiedy schodzę na dół, moja mama od razu mnie ściska i składa mi życzenia. Uśmiecham się grzecznie i dziękuję, a następnie zaczynam się szykować. Zanim jednak wyszłam, mama złapała mnie w półkroku i wręczyła małą paczuszkę. Rozpakowałam ją, a gdy zobaczyłam co jest w środku w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.

sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 10



 Uspokoiłam ją, po czym zmęczone całym tym wydarzeniem zasnęłyśmy.
Obudziłyśmy się około dziesiątej, bo moja mama robi śniadanie. Kiedy Clar poszła do łazienki ja ruszyłam do pokoju po ubrania. Wychodzę z sypialni idealnie wtedy, kiedy Clarissa wychodzi z
pomieszczenia.
-Idź do kuchni, zaraz przyjdę- mówię.
 Skinęła głową i zeszła schodami.
Wzięłam szybki prysznic i umyłam zęby. Kiedy zeszłam na dół jajecznica była już gotowa.
-Dzień dobry, jak się spało?- pyta z uśmiechem przyczepionym do twarzy mama.
-Dobrze, dziękujemy- poprzedza mnie Clarissa kłamiąc.
 Potakuję i siadam przy stole.
Po zjedzeniu poszłam z przyjaciółką do mojego pokoju i rozmawiałam z nią jak to dziewczyny. Po chwili zadzwoniła do niej jej mama i powiedziała, że już czeka pod moim domem. Szybko pozbierała swoje rzeczy i ruszyła w kierunku drzwi, żegnając się po drodze ze mną i moją matką.

                                                                        ***

 Około godziny trzeciej po południu zadzwoniła do mnie Amy i zaproponowała wspólny wypad do kina.
-Okej, ja chętnie. A jak dziewczyny?- pytam.
-Zgodziły się.
-Ok, to do zobaczenia o dziewiętnastej.
-No papa.
Do tego czasu strasznie się nudziłam, więc postanowiłam poczytać jedną z książek z serii Heartland. Zaczynam siedemnastą część.
Tak się wciągnęłam, że jest już wpół do siódmej. Spanikowana ubieram szybko swoje jeansy i T-shirt, po czym wybiegam z domu.

                                                                        ***
 -Hej!- krzyczę do zebranych już przed wejściem dziewczyn.

Clarissa's POV

 Kiedy wszystkie się przywitałyśmy, weszłyśmy do kina. Kupiłyśmy bilety na jakieś romansidło. Wkroczyłyśmy do małej, zaludnionej sali, a moje oczy od razu powędrowały w stronę chłopaka z wieloma tatuażami na ciele obejmującego jakąś dziewczynę o czerwonych włosach. To Harry. Czuję, że zaraz się rozpłaczę. Poszłam za dziewczynami, by zająć nasze miejsca i nieszczęśliwym trafem siedziałam tuż za nimi.
W wyjątkowo ckliwym momencie dziewczyna zaczęła płakać, a on na pocieszenie przytulił ją i pocałował. Mój powód płaczu jest już inny, więc wychodzę szybko z sali. Właściwie wybiegam. Wpadam do łazienki i pochylam nad zlewem płacząc bardziej, niż zamierzałam. Nie mam siły na to patrzeć. Nie chcę.
Rozmyślając o wydarzeniu, które zaszło przecież jeszcze przed chwilą, nie zauważam kiedy Vicki przyszła:
-Clar! Wszystko w porządku?
-Nie. To jakiś koszmar- szlocham.
-Widziałam to. Tak mi przykro.
-Mnie też- odpowiadam łamiącym się głosem.
 Spędziłyśmy jakieś 20 minut na uspokojeniu mnie, a później decyduję się powrócić na salę. Film jest bardzo ciekawy i nie pozwolę, by Harry mi go zepsuł. Po prostu nie będę na niego patrzeć.
Kiedy wchodzę po schodach wzrok mój i Harry'ego spotyka się. Szybko patrzę gdzieś indziej. Wyglądał na zaskoczonego, jakby dopiero teraz mnie zauważył.
Przez resztę czasu nic nie rozumiałam z powodu mojej czasowej nieobecności. Na koniec seansu, gdy wszyscy wyszli, poszłam z Rose i Amy do kawiarni, a Vicki pobiegła do toalety z powodu zbyt dużej ilości Coli. Nagle podszedł do nas Harry:
-Clarissa, musimy wyjść z budynku.
Niechętnie się zgadzam. Mam deja vu, ale nie przypominam sobie niczego z mojego otoczenia. Nagle jak za pomocą magii wszystko co już widziałam pojawia się na widoku. Zauważam znajome mi plakaty. Harry ma na sobie białą koszulkę, przez którą prześwitują wszystkie jego tatuaże i swoje ulubione, czarne, podarte jeansy. O nie. Tylko nie to.
Po chwili stania na dworze zaczął:
-Bardzo cię przepraszam, że z tobą zerwałem. Mógłbym otrzymać od ciebie drugą szansę?
Stoję w napięciu słuchając słów wychodzących z jego ust, a kiedy skończył jestem zamurowana, nie wiem co mam powiedzieć, nie mogę się ruszyć. Jakbym przeżywała właśnie paraliż.

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 9



   Vicktoria's POV


Nadal nie jestem pewna. Coś jest nie tak. To Clarissa zawsze jest pierwsza, jeśli chodzi o chłopaków, a teraz... prawie milczy. Jestem prawie pewna, że coś ukrywa.
-No, to my się już chyba będziemy zbierać, nie?- moje zamyślenia przerwała Rose. Amy przytaknęła, podobnie jak Clarissa.
 Przyjacielsko się z nimi pożegnałam. Poczekałam z pół godziny i wybrałam numer do Clar. Słyszę jej głos: Vicki? Coś się stało?. chyba płakała.
-Nie, nic. Chciałam się tylko zapytać, czy mogłabyś u mnie nocować? No wiesz... to ostatnia nocka przed szkołą... dziś sobota.
-Ymmm... ok. Będę za jakieś 30 minut.
-Czekam.- uśmiechnęłam się i rozłączyłam.
  W czasie oczekiwania na gościa wysprzątałam porządnie salon. W momencie, kiedy skończyłam i usiadłam na kanapie usłyszałam dzwonek do drzwi. Będę musiała wstać... zrobiłam to i otworzyłam.
-Cześć, kochana- przywitała się.
-Hej! Chodź, rozgość się.
Zauważyłam to. Wyraźnie coś ją gryzie. Oglądamy w spokoju film, kiedy nagle odzywa się Clar:
-Słuchaj... muszę ci coś powiedzieć.
-Co takiego?- pytam zdziwiona.
-Bo...ja...ja...- jąka się.
-Spokojnie. Nie masz się czego przede mną wstydzić.
-Ja kocham Harry'ego. Ale nie tylko. Niedawno byliśmy jeszcze parą.
-Kiedy zerwaliście? Czemu mi nic nie powiedziałaś?
-Dzisiaj... nie wiem. Myślę, że po prostu bałam się waszej reakcji, bo on... no cóż, nie jest taki jak wszyscy.
-Że co? Dlaczego zerwaliście?- zadręczam ją pytaniami. Serio nie wiem kiedy przestać.- Przepraszam...
-Nie masz za co, masz prawo wiedzieć. To on to zakończył. Nie powiedział mi dlaczego.- jej oczy zaczęły być jak szklane. Harry... No błagam. Do jakiego stanu ty potrafisz doprowadzić człowieka jednym zdaniem?
 Nie wiem, co powiedzieć, więc tylko ją przytulam. Myślę, że tak czy siak nie trzeba się odzywać.
-Dlaczego to tak boli?- zaczęła szlochając w moje ramię.
-Tak to już po prostu jest. Nic z tym nie zrobimy- próbuję ją pocieszyć.
  Gdy jej łzy nadal lecą na mój T-shirt wracam myślami do wieczoru spędzonego z Liamem. W jego oczach było coś podobnego jak wtedy u Harry'ego kiedy zabierał mnie do kina. Nie, tylko żeby on się we mnie nie zakochał. Jeśli już, to tylko zauroczył. Na pewno. I tak mam już za dużo zmartwień na głowie. Mój mózg chyba zamienił się w papkę od tych wszystkich myśli. Nie wiem co o kim mam sobie myśleć. Najpierw Harry, Clarissa... a teraz... może... Liam? Nie, nie będę wyciągać pochopnych wniosków.
-Mogłabym prosić o coś do picia?- moje zamyślenie zostało przerwane przez cichy głos Clar.
-Oczywiście, nie ma problemu. Masz ochotę na lody?
-Chętnie, dziękuję.- uśmiecha się przez łzy.
  Zerknęłam na zegarek- dochodzi ósma. Słyszę, że oddech Clarissy już się uspokoił.
-Jaki chcesz smak?- krzyczę z kuchni.
-Zależy, jakie są?- odpowiada.
-Hmm... spójrzmy. Czekoladowe, miętowe z czekoladą, śmietanowe, waniliowe i kawowe- mówię zaglądając do zamrażalki. - Ale ja zaklepuję kończące się już miętowe, więc traktuj to tak, jakby ich już nie było!- śmieję się.
-W takim razie ja chcę śmietanowe i kawowe- odpowiada tym samym.
  Zajadając się lodami oglądamy wyjątkowo nudny horror. Nie wiem jak można to tak nazwać, więc przełączamy na nasz ulubiony film. Kiedy się skończył, oglądałyśmy jeszcze paręi stałyśmy się senne.Tak senne, że nie miałyśmy siły przejść do sypialnii zasnęłyśmy na kanapie w salonie. Była taka wygodna...
Po godzinie snu obudziła mnie zapłakana Clarissa.
-Clar! Co się stało?- pytam prawie krzycząc.
-To był on!- krzyczy z rozpaczą.
-Jaki on?
-Harry!
-Ale gdzie? I co on tam robił?- dopytuję nierozbudzona.
-We śnie... już mówię. Na początku byłam z tobą, Rose i Amy w kinie. I wtedy usłyszałam znajomy mi głos. Okazało się, że to był on, Vicki. To był Harry.
Słuchałam z napięciem.
-Powiedział, że musimy wyjść z budynku, więc poszłam za nim. Najpierw mnie przytulił, a potem zapytał czy chcę z nim być, a ja na to, że nie wyobrażam sobie życia bez niego. W tamtym momencie przyszła jakaś dziewczyna i zapytała kim ja jestem, żebym przytulała jej chłopaka.
  Uciszyłam ją dłonią na znak, że nie musi nic więcej mówić.